Wystartowaliśmy w niedzielę rano z Dęblina
I zaraz potem zaczęliśmy bobrować po kanalikach między wyspami a brzegiem Wisły
Główny nurt nas nieczęsto gościł
Koło Elektrowni Kozienice trafiliśmy na ciekawy prom bocznokołowy
A potem po drobnych utarczkach z pogodą (nieżle lało momentami) znaleźliśmy zaciszną wyspę, z fajnym miejscem na namiot
i dostatkiem suchego drewna do rozpalenia ogniska
Przydało się do gotowania i suszenia
W lany poniedziałek przywitała nas gęsta poranna mgła, ale potem rozpogodziło się i ruszyliśmy w dalszy rejs
To na żaglach, to na wiosłach zbliżaliśmy się w szybkim tempie do Warszawy
Nie obyło się bez sprawdzania drożności odnóg i kanalików między wyspami
Słońce i niezbyt silny wiatr ze wschodu sprawiały że żegluga była momentami bajkowo leniwa
Wyprawę zakończyliśmy na plaży koło mostu w Górze Kalwarii
Wisła jak zwykle była kompletnie pusta, od czasu do czasu przy brzegu widać było zacumowane łódki
I raz widzieliśmy samotnego kajakarza.