Mokra majówka
W sobotę wybrałem się sam.
Plan był prosty, start z Portu Czerniakowskiego i jazda z wiatrem pod prąd do Gassów, gdzie odbywał się Flisfestiwal.
Z początku szło świetnie
Niestety, na wysokości Elektrociepłowni Siekierki przeszarżowałem.
Była kąpiel, holowanie kajaka na płyciznę i wylewanie wody. Przy okazji złamałem maszt, a raczej nie ja a prąd Wisły która wypełniła zanurzony w wodzie żagiel i pociągnęła, uch jak pociągnęła.
Po osuszeniu kajaka i podsuszeniu ubrania zmieniłem plany. Do Gassów i tak bym już nie dopłynął, a zabawa z holowaniem wypełnionego wodą kajaka, pod prąd na pobliską łachę nieźle mnie wyczerpała. Z resztą trzeba było jeszcze zmagać się z silnym północnym wiatrem w drodze powrotnej.
Po drodze spotkałem Wodnika
Pogadaliśmy chwilę, porobiliśmy sobie nawzajem fotki
i każdy popłynął w swoją stronę.
tzn. on do przystani WKW a ja do Portu Czerniakowskiego.
Na miejscu czekała Gosia i całe szczęście, bo nie wiem czy po tym wszystkim załadowałbym samodzielnie kajak na samochód.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz